Chat with us, powered by LiveChat

Adrian Kostera. Człowiek, który przed trzydziestką nie miał nic wspólnego ze sportem, a teraz, w wieku 36 lat zdumiewa kolejnymi wyzwaniami, których się podejmuje. Ustanowienie rekordów świata w 5-krotnym Ironmanie czy najdłuższym duathlonie to tylko część jego osiągnięć. W czerwcu tego roku Adrian podjął się czegoś, czego nie zrobił jeszcze nikt na świecie. To 365 dni triathlonu i pokonanie dystansu większego niż obwód Ziemi!

W rozmowie Jacka Bilczyńskiego z Adrianem Kosterą dowiadujemy się, że to nie tylko fizyczne umiejętności, ale przede wszystkim siła mentalna pomagają Adrianowi w realizacji tych niesamowitych przedsięwzięć. „Słowo sport nie istniało w moim życiu. Potrafiłem za to wziąć łopatę i pełen energii kopać dół od ósmej do siedemnastej (…). Człowiek sam konstruuje ograniczenia. Większość rzeczy, które dzieją się wokół nas, są do rozwiązania, a przynajmniej nie są takim wielkim problemem, jak się ludziom wydaje.” – przekonuje triathlonista.

365 Triathlon to nie tylko próba pobicia rekordu Guinnessa, ale także historia człowieka, który wyznacza nowe standardy i inspiruje innych do przekraczania własnych granic. To walka z samym sobą, wymagająca ogromnej determinacji i wytrwałości. Poniżej zapis części rozmowy, którą Jacek Bilczyński przeprowadził z Adrianem jeszcze przed rozpoczęciem wyzwania w podcaście CityFit „W swoim tempie”.

Jacek Bilczyński: Przed 30. rokiem życia nie miałeś pojęcia, czym jest Ironman. Nie potrafiłeś pływać, nie jeździłeś na rowerze i w zasadzie w ogóle nie przyjaźniłeś się ze sportem. W 2023 roku masz na koncie rekord świata w 5-krotnym Ironmanie, 100 maratonów w 100 dni, 10-krotnego Ironmana w Szwajcarii z trzecim miejscem i wiele innych!

Adrian Kostera: Najbardziej jestem dumny z rekordu na dystansie 5-krotnego Ironmana, ale nie pod kątem ustanowienia rekordu, lecz ze względu na to, że zrobiłem coś, czego najbardziej się bałem. Jadąc tam wiedziałem, że trzy dni i trzy noce nie będę spał. To była jedyna rzecz do tej pory, której bardzo się bałem. Udało się, ale było piekielnie trudno. Musiałem zaprząc wszystko, co we mnie było, pokłady walki i siły mentalnej, żeby to się udało. Z niesportowych rzeczy najbardziej dumny jestem natomiast z tego, że pozostałem w zgodzie z własnymi wartościami, rezygnując z wielu przypadkowych kontraktów, które mogłyby to wszystko zaburzyć. Pewnie pomogłoby mi zrobić niektóre rzeczy szybciej, ale za to jestem tu, gdzie jestem z poczuciem, że każdego dnia mogę spojrzeć w lustro.

To, co dla Ciebie jest codziennością, dla innych jest baśnią Andersena! Czy przed 30. rokiem życia czułeś, że masz zadatki na ultrasportowca?

Słowo „sport” nie istniało w moim życiu. Grałem w dzieciństwie z chłopakami w piłkę i to tyle. Ale pracowałem fizycznie i zawsze byłem uznawany przez swoją ekipę za kogoś, kogo „nie da się zajechać”. Potrafiłem wziąć łopatę i pełen energii kopać dół od ósmej do siedemnastej. Trzeba mi było tylko dostarczyć dużo jedzenia (śmiech). Nigdy też nie były mi straszne odległości. Jak odjechał mi ostatni pociąg, a jechałem do rodziny, to potrafiłem przejść 20 km z walizką w środku nocy, bo trzeba było. Nie szukałem pomocy po ludziach, po prostu szedłem. Kiedyś w Holandii przeszedłem łącznie 70 km, bo straciłem pracę, nie miałem środków do życia, a chciałem dojść do miejsca, w którym mieszkał mój pracodawca i porozmawiać z nim w cztery oczy, bo przez menadżerów się nie dało. Impulsy były, ale nigdy nie łączyło się to ze sportem.

Typowo zadaniowe nastawienie! Czy Ty w ogóle czasem narzekasz?

Wiesz co? To jest coś, co ja chcę ludziom przekazać. Ja powtarzam, że człowiek sam konstruuje ograniczenia. Większość rzeczy, które dzieją się wokół nas, są do rozwiązania, a przynajmniej nie są takim wielkim problemem, jak się ludziom wydaje. Pandemia pokazała, jak kreatywnie potrafimy znajdować rozwiązania. Widziałem ludzi, którzy wokół stołu biegali zawody na 100 mil! Z drugiej strony są ludzie, którzy powiedzą, że nie wyjdą na dwór, bo u nich w mieście jest nieoświetlona droga w nocy. Ja to często porównuję do pasjansa. Grasz sobie i dochodzisz do momentu, w którym wydaje Ci się, że już dalej nic się nie da zrobić, ale szukasz pięć razy i znajdujesz jednak możliwość przełożenia karty, którą wcześniej przeoczyłeś. Nagle okazuje się, że dalej możesz grać.

Co jest dla ciebie trudniejsze: sięganie po marzenia, w które tylko Ty wierzysz czy dźwiganie presji ze strony innych ludzi?

Są takie dwie rzeczy, które nie do końca potrafię zrozumieć. Nie wiem, skąd je mam i zaskoczyło mnie to, gdy wszedłem w świat mediów. Pierwsza to taka, że nie czuję presji. Ludzie ostrzegają mnie przed pompowaniem balonika i oczekiwaniami innych, a ja zawsze odpowiadam, że nie przejmuję się tym. Ja chyba potrzebuję powiedzieć wszystkim, że coś zrobię, żeby założyć szantaż sam na siebie. Dodaje mi to motywacji. Myślę sobie, że już to powiedziałem oficjalnie, sam siebie nie oszukam, trzeba się zabierać do roboty! Druga rzecz to to, że punktem odniesienia są dla mnie moje zamiary. Jeśli wiem, że robiłem wszystko, co w mojej mocy, nie popełniłem błędu, a po prostu się nie udało, to nie czuję się winny. Jeśli ktoś chce na mnie patrzeć, to niech patrzy, a jeśli kogoś to razi, to niech się odwróci i tyle. Kiedy nie robisz czegoś na pokaz, jest łatwiej. Kiedy to inni ludzie nakreślają Ci linie, w których masz się pokazać, to cały czas musisz porównywać w głowie dwie wizje.

Podczas 5-krotnego Ironmana nie spałeś aż 72 godziny, prawda?

Samo wyzwanie trwało około 67 godzin. W zasadzie zrobiłem rekord świata, ale nawet nie wiem, ile to dokładnie było (śmiech). Dla mnie to nie było ważne. Ogólnie, czas bez snu wyniósł około 75 godzin, bo przed zawodami musiałem jeszcze wstać, zjeść, a po zawodach miałem testy antydopingowe i powrót do domu, więc tyle w sumie wyszło. Pierwsze dwie doby nie były takie trudne. Po pierwszej czułem się zmęczony, senny, czułem się podle fizycznie, ale nastał poranek i znowu czułem się dobrze. Drugiej doby miałem już mikrowycięcia, mikrodrzemki. Jechałem na rowerze i nie pamiętałem, skąd wziąłem się na danym etapie trasy. Przecież dopiero łapałem batonik, a już jestem 5 km dalej. Jak tam dotarłem? Trzeciej doby to już nie było nawet fizycznie straszne, za to mój umysł zaczął się gubić w najprostszych sprawach. Plątały mi się światy – ten realny ze światem snu.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Adrian Kostera (@kostera_ultratri)

Teraz porywasz się na coś niesamowitego! Wyzwanie 365 Triathlon, czyli triathlon dookoła równika.

Tak jest, przez rok będę zachęcał Polaków, żeby się ruszyli. Ja sam się będę ruszał, a Wy będziecie musieli przy okazji (śmiech). Do pokonania jest 40 170 km, czyli nieco więcej niż długość równika. Mamy na to 365 dni. Wszystko w formule triathlonu. Zaczynamy od pływania. 1 czerwca wskakuję do wody, mam do przepłynięcia 1205 km…

…to więcej niż Wisła!

Nie tak naraz oczywiście. Każdego dnia będę pływał osiem godzin, pokonując około 18 km. Zajmie mi to nieco ponad dwa miesiące. Skończę na początku sierpnia i wtedy zacznę jazdę rowerem – 200 km dziennie do połowy stycznia. Łącznie 31 132 km. I na końcu zostaje bieganie – 7833 km. Codziennie będę biegał po 55 km. Wszystko będzie odbywać się na małych pętlach, bo to wyzwanie jest otwarte społecznie i każdy może dołączyć. Nie chodzi o to, że jak ja pływam 18 km, to każdy musi pływać 18 km. Można przyjść na jedną pętelkę, można biegać ze mną kilometr czy pięć.

Co się stanie, jeśli w trakcie tego wyzwania wypadnie Ci jakiś dzień?

Wytyczne Guinness World Record zakładają, że jest sporo dni, w których mogę przerwać wyzwanie. Dla nas będzie to jednak problematyczne, bo nie chcemy tego wydłużać ponad rok. Jeśli wypadną mi jakieś dni, to będę musiał nadrobić kilometry w kolejne dni, a już jest ich na tyle dużo do pokonania codziennie, że zrobiłoby się ekstremalnie. Postaram się przetrzymać wszystko. Pracuje przy tym sztab ludzi, zrobiliśmy mnóstwo procedur na różne sytuacje tak, bym w razie czego zawsze mógł kontynuować.

Co jest największym wyzwaniem z logistycznego punktu widzenia?

Sponsoring, bo to są olbrzymie kwoty. Będę zużywał 8 tys. kalorii dziennie, więc same zakupy spożywcze wygenerują olbrzymie wydatki. Druga rzecz to bezpieczeństwo. Jeśli będę to robił przez rok, dołączą do tego ludzie, nikomu nic nie może się stać.

A co dla Ciebie osobiście jest trudnego w tym wyzwaniu?

Fizycznie wszystko jest trudne (śmiech). Na pływaniu na pewno boję się tego, jak zachowa się skóra, bo to jest 8 godzin zamoczenia w wodzie dziennie. Poza tym leżę poziomo śpiąc, później 8 godzin leżę poziomo na wodzie, więc mój układ trawienny, błędnik i płyny w organizmie zwariują, wszystko jest nie tak. Jak płynąłem 19 godzin na zawodach, to płynąłem praktycznie naraz. A teraz będę płynął tak, że pokonuję 300 m, staję na 3 sekundy. Płynę dalej, po kilometrze staję na kilka minut, żeby rotować ciałem. Na rowerze jeśli nie będę miał odcisków czy odparzeń, to będzie się jechało dobrze. Jeśli się pojawią, to codziennie będę cierpiał. Nie boję się w ogóle o mental. Wiem, że jeśli utrzymam balans, będę miał kontakt z rodziną, to nic nie będzie w stanie wyprowadzić mnie z równowagi.

Odsłuchaj podcast!

To jedynie fragment wywiadu z Adrianem Kosterą. Dowiedz się więcej! Posłuchaj całej rozmowy Jacka Bilczyńskiego z tym niesamowitym triathlonistą w podcaście CityFit „W swoim tempie”. Co trzeba poświęcić, aby stać się sportowcem klasy „ultra”? I dlaczego biegając, lepiej wyłączyć myślenie? O wyzwaniu 365 Triathlon i o tym, jak do niego dołączyć dowiesz się na kostera.cityfit.pl

PRZEJDŹ DO PODCASTU CITYFIT „W SWOIM TEMPIE”

Adrian Kostera to triathlonista, który treningi rozpoczął po trzydziestce, a wcześniej nie miał nic wspólnego z profesjonalnym sportem. To niesamowicie pozytywny człowiek z misją zachęcania Polaków do aktywności fizycznej i udowadniania nam wszystkim, że ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach! Bliżej poznacie Adriana na jego koncie na Instagramie @kostera_ultratri.

Autorka tekstu: Magda Pluszewska

Wasze komentarze

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA i obowiązują na niej polityka prywatności oraz warunki korzystania z usługi firmy Google.

Przeczytaj również

2023.07.28

Czy powinniśmy oddychać ustami? Prawidłowe oddychanie.

O tym, co zrobić, by budzić się wypoczętym każdego dnia.

W swoim tempie: Daria Łukowska

2023.07.28

Jak spać, żeby się wyspać? Najważniejsze porady.

O tym, co zrobić, by budzić się wypoczętym każdego dnia.